Pod hasłem „Zielono mi” odbyła się osiemnasta odsłona cyklicznej imprezy zadedykowanej miłośnikom jazdy ekstremalnej. Za nami kolejna „Sobolewiada”.

W lipcowym rajdzie udział wzięło dziesięć załóg z województw mazowieckiego, lubelskiego i dolnośląskiego. Każda z ekip miała do pokonania 40-50 kilometrową trasę drogami polnymi, leśnymi i prywatnymi. Na poszczególnych odcinkach uczestnicy mierzyli się z tzw. próbami przejazdu – wyjątkowo trudnymi do przejechania fragmentami dróg, za pokonanie których otrzymywali odpowiednią liczbę punktów. Do zadań zawodników należało także odwiedzanie punktów kontrolnych oraz odnajdywanie miejsc na podstawie fotografii, za które poszczególne załogi otrzymywały pieczątki. Główną ideą przyświecającym zawodnikom ostatniej Sobolewiady było natomiast poszanowanie zieleni – za uszkodzone drzewa i krzewy uczestnicy otrzymywali punkty karne.

-Najważniejsza w Sobolewiadzie jest integracja, pomoc przy pokonywaniu prób i pozostawienie po sobie przyrody w nienaruszonym stanie. Jako organizator staram się by każda miała swój klimat i była inna od pozostałych -tłumaczy nam Witold Szewczyk, organizator zmagań.

Do Sobolewa przyjechali ci, którzy wyjątkowo lubią ekstremalne sporty

Po raz pierwszy na przestrzeni czterech lat działania organizatorzy Sobolewiady byli zmuszeni dwukrotnie przekładać osiemnastą edycję rajdu. Powód? Niesprzyjające warunki atmosferyczne. Pomimo zmiany terminu do Sobolewa przyjechali ci, którzy wyjątkowo lubią ekstremalne sporty na świeżym powietrzu.

-Na imprezę przyjeżdżają stali bywalcy, ale – co pocieszające – co imprezę mamy nowy zapaleńców „zabaw błotnych” -informuje  Szewczyk.

A ci są w całej Polsce – w rajdach biorą udział nie tylko załogi z sąsiednich województw, ale także miłośnicy rajdów z województw górskich i nadmorskich. Wyniki samego rajdu są kwestią drugoplanową.

-Wyniki w naszej imprezie są nieistotne, bo liczy się przede wszystkim miło spędzony czas na świeżym powietrzu -podsumowują organizatorzy.