Aktualności, Samorząd

Niedoszły wykonawca: -Burmistrz kłamie w sprawie przetargu!

Opublikowano 07 stycznia 2016, autor:

Właściciel firmy Tombet twierdzi, że winę za niepodpisanie umowy na budowę zbiornika retencyjnego ponoszą władze Garwolina. Burmistrz i jego zastępca przedstawiają nam inny punkt widzenia.
Tygodnik „Twój Głos” dotarł do nagrań ze spotkania w Urzędzie Miasta w tej sprawie.

Kulisy wstrzymania budowy zbiornika retencyjnego

-Burmistrz Mikulski okłamuje opinię publiczną mówiąc, że unieważnił przetarg, ponieważ przed podpisaniem umowy powziął informację o tym, że na terenie budowy mogą się znajdować materiały wybuchowe -stwierdza Tomasz Gwóźdź, właściciel zakładu Tombet z Kielc, który wygrał przetarg na wykonanie II etapu budowy zbiornika retencyjnego.

 

 

 

 

Wyjawia nam, że do parafowania umowy nie doszło, bo miasto chciało, żeby firma podpisała dokument inny niż ten, który był podany w dokumentacji przetargowej.

Gwóźdź opowiada, że nową wersję umowy pracownik Urzędu Miasta podesłał im faksem już po rozstrzygnięciu przetargu, a dosłownie w przeddzień planowanego jej podpisania.

Do spotkania doszło 3 listopada. Podczas jego trwania Gwóźdź powiedział, że nie może podpisać tak zmienionej umowy, ponieważ godzi to w interes firmy.

Przedsiębiorca wyjaśnia nam, że w nowej umowie dopisano kilka punktów z karami za terminy pośrednie, o czym nie było mowy w pierwotnym wzorze umowy.

Nie pomogła nawet zarządzona przerwa. Żadna ze stron nie zmieniła swojego stanowiska i nie zaproponowała kompromisu. Umowy nie podpisano.

Z przebiegu spotkania spisano jednak protokół. Na jego końcu widnieje zapis:

„Po zapoznaniu się z treścią umowy Wykonawca kategorycznie nie zgadza się na wprowadzone zmiany i odmawia podpisania Umowy. Żąda zawarcia umowy w pierwotnej wersji, zawartej w SIWZ (Specyfikacja Istotnych Warunków Zamówienia -przyp. red.)”.

 

Wykonawca uważa, że miasto nie mogło zmienić umowy. Włodarze twierdzą, że było to dopuszczalne

 

Gwóźdź przyznaje, że przedstawiciele jego firmy nagrali całe spotkanie.

-Chcieliśmy mieć dowód na to, że to nie z naszej winy umowa nie została podpisana -stwierdza.

Od dnia niesfinalizowanych rozmów nikt z Urzędu Miasta Garwolin z firmą się nie kontaktował. Po pewnym czasie przesłano jedynie informację, że przetarg unieważniono.

-Mamy przypuszczenia, że wygrała nie ta firma, która powinna. Dziwnym zbiegiem okoliczności firma, która była zaraz za nami, realizowała pierwszy etap tej inwestycji -snuje domysły Tomasz Gwóźdź.

Dodaje, że przez to, iż nie podpisano umowy, ich cała firma „stoi”.

-Nasze straty oscylują między 600 a 700 tysięcy złotych -mówi właściciel deklarując, że będzie się domagał od władz Garwolina odszkodowania.

-Oni mogli zmienić umowę – ale w trakcie procedowania –podkreśla niedoszły wykonawca zbiornika retencyjnego.

Gwóźdź podkreśla też, że na spotkaniu 3 listopada nikt nie wiedział jeszcze o potencjalnych niewybuchach, a on osobiście rozmawiał z saperem dopiero po zakończeniu spotkania z burmistrzem, gdy było wiadomo, że umowa tego dnia nie zostanie podpisana.

Ów saper – Szymon Ciećka z firmy eSCesaper potwierdza nam, że pierwszy raz z urzędnikiem magistratu rozmawiał dopiero po zakończeniu spotkania w urzędzie z przedstawicielami Tombetu, a telefonicznie z burmistrzem Mikulskim aż dwa dni później.

Dlatego on również twierdzi, że to nie możliwość istnienia niewybuchów była przyczyną braku sfinalizowania umowy.

 

Saper pojawił się po spotkaniu, czy w jego trakcie?

 

Burmistrz Tadeusz Mikulski mówi nam, że nie będzie wdawał się w dyskusję z właścicielem Tombetu i nie będzie się odnosił do jego wypowiedzi.

-Z pełną odpowiedzialnością mogę za to powiedzieć, że próbowaliśmy zabezpieczyć interes miasta, zdając sobie sprawę, że dotacja musi być wykorzystana w tak krótkim okresie -zaznacza.

Przywołuje swoje słowa ze spotkania, gdy zaproponował, aby kara dla firmy wynosiła 20% od niewykorzystanej kwoty dotacji. Następnie zaproponował, żeby przedstawiciele Tombetu przemyśleli sprawę. Wtedy, jak twierdzi, w czasie przerwy, a nie po spotkaniu, do urzędu przyszedł przedstawiciel firmy saperskiej. Pracownikom wydziału techniczno-inwestycyjnego miał powiedzieć, że jest w urzędzie na zlecenie Tombetu .

-Gdy panowie byli na spotkaniu, pracownicy mnie poinformowali, że saper przyszedł się dowiedzieć, czy umowa jest podpisana i czy jest przekazany plac budowy –relacjonuje zastępca burmistrza Maria Perek.

Burmistrz dodaje, że w czasie spotkania nie ujawniali się, że wiedzą o wizycie sapera. Mówi, że właśnie wtedy pojawiły się „nieprzewidzianie okoliczności”, po których sprawę trzeba było dokładnie przemyśleć.

-Gdyby firma wystąpiła z aneksem, że teren jest nieprzygotowany do realizacji inwestycji, ponieważ jest nieprzebadany, to miasto mogłoby stracić całą dotację i musiałoby płacić z własnej kieszeni -uważa burmistrz.

Maria Perek uzupełnia, że dodatkowo taki sygnał daje podstawy do uwzględnienia w następnym przetargu, iż na terenie budowy mogą rzeczywiście znajdować się materiały niebezpieczne.

Zastępca burmistrza podkreśla też, że każdy projekt umowy dostosowuje się po przetargu do danych zawartych w ofercie, a przetarg na wykonanie zbiornika został unieważniony na podstawie ustawy o zamówieniach publicznych.

-Działaliśmy zgodnie z prawem. Natomiast jeśli ktoś od początku nie chciał zrealizować zapisów umowy w terminie, to  się teraz denerwuje -stwierdza.

Włodarze zapewniają nas, że dla nich to także nie jest łatwa sytuacja.

-Dla nas to priorytetowa inwestycja. Przykro nam, że nie mogliśmy skorzystać z dotacji -przyznają Perek i Mikulski.

Przypomnijmy: przetarg na II etap budowy zbiornika retencyjnego wygrał Tombet, który zaoferował wykonanie go za ponad 2,9 miliona złotych. Jednak ostatecznie burmistrz unieważnił postępowanie. W uzasadnieniu decyzji i w rozmowach z mediami włodarz argumentował to pojawieniem się w urzędzie przedstawiciela firmy saperskiej, który informował o możliwym istnieniu na terenie planowanej budowy materiałów niebezpiecznych. Mogło to doprowadzić do opóźnień w inwestycji.

W konsekwencji miastu przepadłyby dotacje i możliwe, że musiałoby płacić za całość budowy z własnej kieszeni. A na to pieniędzy w budżecie nie ma.

 


 

Kto ma rację?

Postanowiliśmy zasięgnąć informacji o spornych zapisach u prawników. Poniżej publikujemy opinię prawną w tej sprawie, o którą poprosiliśmy niezależnego radcę prawnego z Siedlec.

 

Justyna Wasiak – radca prawny z Przysowa Inkaso w Siedlcach pisze:

-Dokonując porównania istotnych postanowień umowy, zawartych w Specyfikacji istotnych warunków zamówienia na Budowę zbiornika retencyjnego posiadającego retencję powodziową przy rzece Wilga w Garwolinie – Etap II z umową nr TIP.272.14.2015 przedstawioną w dniu 3 listopada 2015r. przez Miasto Garwolin Tomaszowi Gwódź, jako wykonawcy, stwierdzam, iż umowa ta w §3 pkt 1.2, tj. w zakresie wynagrodzenia za wykonanie robót, w sposób rażący odbiega od postanowień umowy, zawartych w Specyfikacji istotnych warunków zamówienia, tj. §2pkt. 8 tychże postanowień.

Przykładowo w podpisanej przez strony umowie przewidziano, iż Wykonawca otrzyma za wykonanie robót „kwotę brutto nie mniejszą niż 1.500.000,00zł”. Natomiast w postanowieniach umowy zawartych w Specyfikacji istotnych warunków zamówienia przewidziano, iż będzie to kwota brutto nie mniejsza niż 2.000.000,00zł.

Cena jest jednym z istotnych elementów przedmiotu zamówienia. Stanowi ona podstawę do ustalenia wartość przedmiotu zamówienia. Ustalenie zaś wartości przedmiotu zamówienia wpływa między innymi na to, czy w ogóle mamy do czynienia z zastosowaniem ustawy z dnia 29 stycznia 2004r. Prawo zamówień publicznych (tj. Dz. U. 2015 poz. 2164). Prawo zamówień publicznych stosowane jest do zamówień i konkursów, których wartość przekracza wyrażoną w złotych równowartość kwoty 30.000 euro. Ustalenie wartości przedmiotu zamówienia ma wpływ również na dobór trybu w jakim jest udzielane zamówienie (czy będzie to przetarg nieograniczony, przetarg ograniczony czy też zostaną zastosowane inne tryby przewidziane w ustawie).

Cena jest również jednym z podstawowym kryteriów oceny oferty. W Specyfikacji istotnych warunków zamówienia wskazano, iż cena brutto oferty stanowi 95% kryteriów oceny ofert. Jedynie 5% zostało przewidziane jako gwarancja na roboty budowlane. Zatem ofertodawcy mieli informację, iż Miasto Garwolin przewidziało za wykonanie przedmiotu umowy kwotę nie mniejszą niż 2.000.000zł. Jest to minimalna kwota, za którą może zostać wykonany przedmiot umowy. Tym samym logicznym było, iż za mniejszą kwotę nie można wykonać przedmiotu umowy.

Zmiana wysokości ceny w Istotnych postanowieniach umowy załączonych do SIWZ stanowi istotną zmianę tychże Istotnych postanowień umowy. Dyspozycja art. 144 ust. 1 Prawa zamówień publicznych bezpośrednio zakazuje dokonywania zmian w ramach istotnych postanowień zawartej umowy w stosunku do treści oferty, na podstawie której dokonano wyboru wykonawcy. Niewątpliwie wskazana wyżej treść jest swoistym ograniczeniem ogólnej zasady swobody umów, jednakże jest to podyktowane charakterem postępowania przetargowego. W doktrynie prawa przyjęto, iż zamawiający, publikując projekt umowy w ramach specyfikacji istotnych warunków zamówienia, a następnie dokonując określonego wyboru oferty, oraz wykonawca, który przedstawił najkorzystniejszą ofertę, godzą się na warunki Umowy.

Umożliwienie obu stronom dokonywania dowolnych zmian byłoby de facto sprzeczne z celem nałożonym przez ustawodawcę całej procedurze przetargowej. W przeciwnym razie możliwość modyfikacji katalogu praw i obowiązków wykluczałaby ich wiążący charakter, a samo takie postępowanie mogłoby być potraktowane tylko i wyłącznie jako działanie szkodzące innym podmiotom, będącym oferentami, a uczestniczącymi uprzednio w procedurze przetargowej.

Odnosząc się do przedmiotowej sytuacji wskazać należy, iż w umowie dokonano jeszcze co najmniej kilku istotnych zmian. Cena jest tylko jednym z przykładów takich zmian. Jednak to właśnie zmiana wysokości wynagrodzenia (o 1/4 wysokości), stanowi diametralny przykład naruszenia art. 144 Prawa zamówień publicznych.

 

Napisz komentarz »